5-day challenge
Do czego to doszło! Sama nie wierzę, że muszę to robić. Ale stan rzeczy, w którym się znalazłam wymagał drastycznych środków ;) Ale zacznijmy od początku...
Od ponad 9 miesięcy nie pracuję zawodowo. Moją pracą jest wychowywanie dzieci i zajmowanie się domem. Jestem teraz "tylko" mamą (i żoną, oczywiście!). Nie muszę wychodzić do pracy poza dom, bo w nim jest jej więcej niż gdziekolwiek indziej, hehe, ale do rzeczy.
Już kiedyś pisałam jak to jest ciężko się czasami zmobilizować, by na co dzień wyglądać "po ludzku". (Najwyraźniej mam z tym nawracający problem, hehe). Tak tak, po ludzku, bo mi czasami zdarzało się naprawdę wyglądać kiepsko (choć to mało powiedziane!), rozciągnięty dres i włosy związane na czubku głowy, tu plama po obiadku Majki, tu od kawy, którą mi wylała. Byle wygodniej, byle nie krępowało ruchów. Zawsze zachodzę w głowę widząc dziewczyny, które codziennie wyglądają tak samo dobrze. Zazdrość mnie zżera i próbuję odgadnąć ich receptę na taki stan rzeczy. Inspiruje mnie ich konsekwencja i pewna rutyna. No i w dodatku, ostatnio doszłam do wniosku, że te wszystkie moje zakupy, bluzki, sukienki, spódnice, spodnie, są totalnie bez sensu! Stwierdziłam "Kobieto, na co Ty to wszystko oszczędzasz????!!!!!" Za każdym razem rano, mówiłam sobie: to nie, bo to zbyt eleganckie, to nie pasuje, ubiorę to w niedzielę, ubiorę to, gdy wrócę do pracy, itd, itp. Wymówki, by znów wylądować w dresie mnożyły mi się w głowie, ale powiedziałam sobie "Basta!".
Postanowiłam więc, że rzucę sobie samej wyzwanie. 5 dni, 5 selfie (więcej, chyba nie dałabym rady z tymi zdjęciami!). Przez pięć dni robiłam sobie zdjęcie na Instagram (możecie sobie sprawdzić), które miało mnie mobilizować do tego, by się ładnie ubrać. Wiem jakie to żałosne, ale wiecie co? Poskutkowało. Z mniejszą lub większą częstotliwością, ale staram się ubierać te wszystkie ciuchy, które mam w szafie.
Plusy (oprócz tych fundamentalnych, że po prostu lepiej się czuję we własnej skórze oraz satysfakcji, że o siebie dbam ;) są takie, że jak ktoś wpadnie z niezapowiedzianą wizytą (nawet kurier!), nie muszę się wstydzić swojego wyglądu, no i tych wszystkich nieużywanych ciuchów w szafie nie zniszczą mole, tylko ja ;)
How did it happen! I just can't believe I had to do this, but the way things were required some drastic measures ;) But let me tell you the whole story...
For 9 months now I haven't been working professionally. My job is to take care of the kids and the home. Now I'm "just" a mom. I don't have to go outside since in the house there's so much to be done like nowhere else, hahah, but to the point.
As I've already mentioned you how hard it sometimes is to look "humanlike" for a housewife like me. Yes yes, humanlike since I can sometimes look really dreadful, shabby sweats, bun on the top of my head, Maja's lunch stains, coffee stains she left on me... The more comfortable the better. I always wonder how all the perfect looking girls do that. I envy them and I try to figure out their secret. I get inspired with their consistence and some kind of routine they've worked out. Also it got me thinking that all those things I keep on buying, the tops, the dresses, the skirts, the pants are simply no good! I said to myself, "Why on earth are you saving all those clothes???!!!" Every morning I'd think, OK, this is too smart, this doesn't suit the occassion, this I'lll wear on Sunday, this when I get back to work, etc. I'd multiply excuses so that I could end up in my old sweats, but I said "Enough!".
I decided to challenge myself. 5 days, 5 selfies (taking selfies any longer would kill me!). For 5 days I was taking snaps (you can check it on the Instagram), which was to orginize me to look decent. I know how lame it was, but you know what? It worked. More or less, I try to wear the clothes I keep in my closet (and now not only in the closet, lol ;).
Pros (apart from the fundamental ones like feeling better with myself and the satisfaction I feel ;) are that whenever someone pops in on a whim (even the courier!) I don't have to feel embarassed and the clothes will be worn out by me and not eaten by the moths ;)
No i o to chodzi!
ReplyDeletePrzecież zawsze można ładnie wyglądać. Nie tylko, aby pokazać się innym ludziom :)
Szata jednak zdobi człowieka. A kobietę jeszcze od środka, co od razu widać na zewnątrz :)
Życzę wytrwałości w dobrych zmianach.
Oby słomiany zapał zjadły mole :)
Dzięki :))
DeleteNie lubię kobiet z zazdrością spoglądające na inne kobiety. To najgorszy sort :)
ReplyDeleteBo takie to nigdy nie będę do końca zadowolone.
Patrzeć na inną kobietę z zazdrością to uczucie towarzyszące każdej kobiecie, choć raz w życiu. Może chodzić o to, że ta inna kobieta ma ładny ciuch, o to, że pięknie się porusza, o to, że wygląda ciekawie, inaczej. I uważam, że to nic złego. Nie ma to nic wspólnego z tą zazdrością przez duże "Z", z którą wiąże się małostkowość, ograniczenie i zwyczajna niechęć do ludzi.
DeletePozdrawiam serdecznie i dzięki za wpis, dzięki niemu mogłam wytłumaczyć co miałam na myśli :)
Recepta jest prosta:
ReplyDelete- rozciągnięty dres wymień na nowy, ładny, w super kolorze
- ubrania, które do tej pory odkładałaś na półkę o nazwie "po domu" wszystkie wyrzuć :)
nie mając ich pod ręką zwyczajnie już nigdy więcej ich nie założysz i będziesz musiała wybrać inne
- ubrania, w których wyglądasz ładnie i czujesz na luzie przełóż na półkę o nazwie "po domu"
- kup ładny plamoodporny fartuszek kuchenny; jest niezastąpiony zwłaszcza przy małych dzieciach
- wyjątkowe ubrania zostaw sobie na wyjątkowe okazje; tych na pewno nie zabraknie, a warto od czasu do czasu poczuć się i wyglądać w nich olśniewająco.
przecież na co dzień będziesz zawsze/prawie zawsze wyglądała zadbana i ładnie.
- od czasu do czasu zafunduj sobie dzień w piżamie. super sposób, by następnego dnia chcieć założyć coś ekstra dla odmiany.
Mam nadzieję, że nowe nawyki szybko zadomowią się u Ciebie na dobre.
Bo to głównie w nawykach jest problem.
Bo o gustach się nie dyskutuje :)
Dzięki :))
Delete