New is coming
W końcu po ponad dwóch miesiącach milczenia poczułam, że mam ochotę coś napisać. Z początkiem września dopadł mnie kryzys twórczy, choć nie, wróć, to nie kryzys twórczy, a raczej ogromne przeciążenie. Zacznijmy jednak od początku. 1 września rozpoczęłam bólem brzucha, który trzymał 3 dni. Nie byłam pewna z jakiego powodu. Teraz już wiem, wtedy snułam domniemania. Na ten ból brzucha złożyło się wiele czynników - przede wszystkim problemy zdrowotne, z którymi nadal walczę, jednak lwią część stanowił stres. Wracałam do pracy po dwóch miesiącach i jak nigdy wcześniej, czułam ogromny niepokój przed wyzwaniami nadchodzącego roku. Do tego dochodziła presja płynąca z mediów społecznościowych. Czułam, że ciągle muszę coś publikować, że muszę zrobić zdjęcie, a życie było bardzo zwyczajne, codzienność mało instagramowa, mój wygląd i samopoczucie też niesprzyjające. Nie chciałam wstawiać zdjęć przekłamanych, na których udaję, że jest wspaniale. Nadal cieszyłam się małymi rzeczami, jak zwykle, a