A new beginning

Być może z tytułem tego posta przesadziłam co nieco (new beginning - nowy początek :) Ale jakoś tak założyłam, że zaczynam od nowa myśleć o sobie jako kobiecie. Mam na myśli to, że mam przed sobą wiele pracy, nad swoją wagą (aaaaaa, jak długo to jeszcze potrwa?!), nad tym jak wyglądam w ogóle (także nad swoim stylem), ale też nad tym jak postrzegam świat i to jakie wyzwania czekają na mnie jako na matkę już dwójki dzieci. Cały czas postrzegam siebie jako bardzo młodą osobę. Serio w ogóle nie czuję się na swoje 32 lata. Gdy spotykam się z dzisiejszymi dwudziestoparolatkami, wydaje mi się, że to moi rówieśnicy (oni pewnie myślą, ale ona już jest stara! - dla mnie kiedyś 30-stolatkowie to byli już bardzo poważni i doświadczeni ludzie, ha!). Różnice wychodzą dopiero po chwili rozmowy ;) Choć w ich wieku byłam chyba dość zagubiona i nie za bardzo wiedziałam jak pokierować swoim życiem, ale to chyba normalne w tym wieku :)

I might have exagerrated with the title of this post but I sort of need to rethink my feminity. I mean I have a lot of work ahead of me, I need to lose weight (omg, how long is it going to take!?), the way I look in general (also my style), and the way I perceive the world and all the challenges I will have to deal with as a mom of two. I still see myself as a very young person. Seriously, I don't feel 32. When I talk to people in their twenties I always assume they're my age (though I guess they think I'm old! - when I was their age I used to think 30-year-olds were very serious and experienced, ha!). The differences come out after a moment of conversation ;) I in my twenties was pretty confused and wasn't sure what to do with my life, but I guess it's normal at this age :)





Ponieważ w ciąży przytyłam naprawdę sporo (nie wiem dokładnie ile, wolę nie wiedzieć ;), mam co zrzucać. Nie ważę się z zasady i tyle. Spadek kilogramów liczę przymierzając swoje ubrania. Odczuwam ogromną satysfakcję gdy zaczynam się mieścić w coś, czego chwilę temu jeszcze nie byłam w stanie na siebie wcisnąć. Mam ogromną motywację by przynajmniej wrócić do wagi sprzed ciąży. Zawsze wiedziałam, że chcę mieć więcej niż jedno dziecko. Tuż przed zajściem w ciążę mój stosunek do wagi był taki, po co się męczyć skoro zaraz przytyję, haha, no to już sobie powoli odpuszczałam to i owo. Teraz wiem, że nadszedł mój czas i muszę o siebie zawalczyć. Dzieci już mam, to teraz czas by zadbać o siebie.
Nie jest łatwo, pogodzenie wszystkich moich obowiązków z tym dbaniem o siebie wymaga sporo wysiłku (na szczęście Marek wspiera mnie i wiele rozumie :). Najpierw ogarniam rodzinę, potem siebie (pamiętacie jednego z ostatnich postów?), czasami resztkami sił, lol.

Since I gained SOME weight when pregnant (I dunno how much but and I prefer it that way ;), I have to work with it. I don't check my weight, that's my rule. I know when I lose kilograms by putting on my old clothes and I feel really good when I manage to fit into something I wasn't able to put on just a moment before. I'm determined to get back to my old weight. I always knew I wanted to have more than one child. So before we decided to have another baby I didn't pay much attention to how much I weighed since I was to gain weight again, haha so I ate anything I wanted ;) Now I know it's my time and I need to fight for myself. I have kids so it's time to take care of myself.
 It isn't easy to manage all my chores with this whole me-thing (luckily I can count on Marek who understands a lot :).First I line out my family then myself (remember one of my latest posts?), sometimes on my last legs, lol.





Mój kolor włosów to ... szkoda gadać. Miał być blond, jest rudy. 
I ta rudość na mojej głowie mnie wykańcza, ale muszę z tym jakoś żyć póki nie wypłowieje. Tak kombinowałam z fryzjerem, że przekombinowałam. Choć efekt, który to widzicie i tak został już złagodzony ;)

My hair color... no comments needed. It was supposed to be blond and it's red!
And it drives me crazy but I need to live with it until it washes away. I just wanted to find the perfect hairstylist and it didn't work out, obviously. Although what you see is a makeover of a makeover ;) 

Czy Wy też macie chęć zacząć coś od nowa? Czy na co dzień pamiętacie, że to teraz jest wasz czas, tu i teraz? Może nie warto odkładać czegoś na potem, by po iluś latach spojrzeć wstecz i pomyśleć, że straciłyśmy tyle swojego cennego czasu...

Is there anything you want to start over? Do you try to remember it's your time, here and now? Maybe it's no good to put things off and wake up years after and regret the things you havenn't done...?

P.S. Dziękuję mojej przyjaciółce Madzi za zrobienie zdjęć :*


Comments

  1. Wsparcie jest bardzo ważne i dobrze, ze je masz. Staraj się nie tracić motywacji bo przyjdą takie dni, ze na nic nie będzie się chciało niestety tak jest czesto ale trzeba pokazać, że damy rade i nie zrezygnujemy z postanowień :)

    ReplyDelete

Post a Comment