About to snap?

 

To jeden z niewielu słonecznych dni, w które wyszliśmy z domu. Namiastka normalności.

 

Nie wiem jak Wy, ale narasta we mnie frustracja. Pewnie nie powinnam tego pisać, bo wiadomo, że mogłoby być o wiele gorzej... A jednak, nie przemawia do mnie taki argument. Wiadomo, że zawsze mogłoby być gorzej. Ja jednak patrzę na swoją codzienność i to mnie przytłacza, a może raczej zwyczajnie przygnębia....

Z każdym dniem jest mi coraz trudniej znaleźć motywację by cokolwiek ze sobą zrobić, OK, bądźmy szczerzy, by cokolwiek robić! Pracujemy zdalnie (!!!), Wojtek ma lekcje zdalne, a Majka próbuje jakoś się w to wszystko wpasować odkąd zamknęli przedszkola. Mam zaległości w pracy (czeka na mnie mnóstwo prac uczniów😖, które powinnam poprawić), co oznacza kolejne godziny przed kompem, z wyrzutami sumienia wobec moich własnych dzieci. Na to wszystko nakładają się moje ogromne problemy z kręgosłupem. Im dłużej siedzę przy komputerze, tym jest mi gorzej i płaczę z bólu...

Narasta we mnie napięcie, frustracja, także z powodu pogody. Ciągle szaro i zimno. Ciągle jakoś tak nieludzko na dworze. Marzę o cieple, o słońcu.... Do tego wszystkiego nie ma widoków na to, że uda nam się gdzieś wyjechać, zmienić otoczenie, poczuć się znów wolnym...  Taki brak celu jest dla mnie bardzo deprymujący. Nie ma na co czekać....

Wracając do moich dzieci... One też powoli wydają się przygnębione tą sytuacją. Tęsknią za rówieśnikami, wycieczkami, swobodą. A ja czuję, że powinnam im to wynagradzać jakoś, ale pomału brakuje mi siły i pomysłów w jaki sposób miałabym to robić...

Ech, stałam się osobą, którą nigdy nie chciałam się stać. Staram się z całych sił znajdować w sobie chęć by dbać o siebie, o rodzinę, o to co mamy. Jednak każdy dzień bez słońca i bez chociażby małego celu jest dla mnie trudny. Nie wiem, co zrobić by z tego wyjść.

Nie jest to depresja, jest to stan kompletnego odrętwienia i frustracji jednocześnie. Chciałabym snuć plany (to one często ratowały mi tyłek, gdy było mi źle), ale i te wydają mi się bezsensowne. Czy można cokolwiek zaplanować, gdy sytuacja zmienia się z dnia na dzień o 180 stopni?

Nie oczekuję litości, pocieszania, dobrych rad, tych słyszałam już wiele. Nie mam siły już koloryzować mojej codzienności. Jestem po prostu wściekła na to, jak nasze życie się zmieniło i i na swoją bezradność...

A jak jest u Was? Skąd czerpiecie siłę na radzenie sobie z tą naszą codziennością w lockdownie? 



Comments

  1. Ola, mogę Cię pocieszyć faktem, że nie masz nastolatków w domu. Patrząc na 7latka, a 15 i 18 latka to przepaść jak ta pandemia wpłynęła na ich życie. Ich frustracja, poczucie beznadziei, niesprawiedliwości i brak motywacji do życia to koszmar. Serce się kraje patrząc na to. Myślę, że to największe ofiary tej całej sytuacji😪 ale damy radę💪
    Na bóle kręgosłupa polecam osteopate, Antek bez tych wizyt by nie funkcjonował 😑
    Miłego dnia Kochana 😘

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję :) Był rezonans, był osteopata, fizjoterapeuta... Pozostają codzienne ćwiczenia i pilnowanie się 24h. Zaczęłam stosować olejek CBD i wydaje mi się, że napięcie mięśni troszkę zelżało, ale być może to efekt placebo. Jak upłynie troszkę więcej czasu, dam znać :)

      Delete
    2. Ja na bóle napięciowe ćwiczenia, co tydzień osteopata, olejek cbd, medytacje, joga i jeszcze teraz igły🙈

      Delete
    3. Też myślałam o akupunkturze... Daj znać czy działają!

      Delete

Post a Comment