Doing the splits



Ostatnio wszystko robię w pośpiechu, na nic nie mam czasu. Manicure... no dobra zrobię jutro, pościeram kurze... jutro, napiszę posta.... jutro? Matko, jestem jak na rollercoasterze. Dzisiejsza kąpiel tez miała być ekspresowa, nie ma co tracić czasu na zbędne przyjemności. Jednak gdy tylko usiadłam w wannie, spojrzałam tęsknym wzrokiem na magazyny leżące tuż przy niej i było po mnie... Zatopiłam się w lekturze (i wodzie), a moje plany na zrobienie 1238 rzeczy tego wieczoru... no cóż, legły w gruzach. Jednak nie żałuję. Przeczytałam kilka mądrych słów, świętych słów.

Everything I've been doing lately I've been doing in a rush, there's always lack of time. Manicure... OK I'll do it tomorrow, dusting... maybe tomorrow, writing a post...tomorrow? Gosh, I feel like on a rollercoaster. This evening bath was also supposed to be quick, there's no time for trivial pleasures. But as soon as I got into the bath and looked at the pile of magazines laying next to it, busted...
I fell for reading (and the hot water) and all my ambitious plans to do the 1238 things this evevning, well, didn't work out. But I don't regret that. I came across some very wise words.

Natknęłam się na bardzo ciekawy wywiad z Sylwią Chutnik i to co powiedziała, na długo pozostanie w mojej głowie. Zacytuję je Wam (długa kąpiel zmiękczyła mi mózg i nie chcę mi się szukać odpowiednich słów i parafraz, hehe). "Nie mogę nagle gdzieś pojechać albo zamknąć się w domu i zająć wyłącznie pracą, powiedzieć: nie będzie obiadu, bo muszę tworzyć. (...) włącza mi się, że to ja muszę zrobić pewne rzeczy. Wiele kobiet, które mają twórcze zawody i rodzinę, ma w sobie to napięcie. Widzę to na spotkaniach. Nagle zaczynamy rozmawiać o dzieciach, dzwonimy do domu, żeby ogarnąć sprawy przynajmniej telefonicznie. Nigdy nie będziemy mogły na sto procent być pisarkami, aktorkami, malarkami, bo gdy rodzi się dziecko, zaczynamy żyć w szpagacie. Na stypendium artystycznym czy naukowym myślisz o rodzinie, a piorąc w domu, o tym, że może napisałoby się wiersz."

I found this very interesting interview with Sylwia Chutnik and what she said will stay in my mind for a long time. I'll quote it (the too-long a bath melted my brain and I don't feel like paraphrasing and finding the right words, haha). "I can't just go somewhere on a whim or close myself in my house and focus just on my work; say: no dinner today because I have to work. (...) I keep in mind that it is me who needs to see to certain things. Lots of women, who have creative jobs and families, have this kind of tension. I see it on our meetings. Suddenly we start talking about children, we call home to deal with family matters at least over the phone. We will never be able to be writers, actresses, painters exclusively since when you have a child you start living in a splits. Being on a scholarship, whether it's artistic or scientific, you think about your family, and while doing the laundry you dream of writing a poem".

No i tak to mniej więcej wygląda. My kobiety, takie, które chciałyby coś zrobić ze swoim życiem zawodowym, żyjemy sobie w takim, jak to mówi Sylwia Chutnik, szpagacie. Kochamy swoje rodziny, dzieci, mężów, a jednocześnie chcemy się realizować zawodowo i robić te dwie rzeczy równolegle. Będąc matką jesteś nią zawsze, czy to pisząc, ucząc, sprzątając, imprezując. I tak samo w życiu zawodowym, siedząc np. w biurze (moim zdaniem nie musi to być twórczy zawód), myślisz o tym, że dziecko ma dziś balik, albo, że rano narzekało na gardło...
Nie wiem czy to dobrze, że nie potrafimy się tak wyłączyć i skupić się wyłącznie na pracy, wyzwaniach, marzeniach, czy nie. Nie mnie to oceniać. Ja wiem, że tak mam. Żyję w "szpagacie"(spodobała mi się ta metafora) i myślę, że mi to odpowiada. Pogodziłam się z tym, że nie jestem już sama (nie nie, nie pogodziłam, a sama się na to zdecydowałam!) i zwyczajnie staram się nie rozerwać (no wiecie w tym szpagacie) i tyle. Życie się toczy, a ja pomimo, że jestem matką (i kocham moje dzieci nad życie) nie przestaję marzyć. Nigdy nie chcę przestać marzyć.

And it more or less looks like that. Us, women, who'd like to do something about our professional lives, we live in the splits as she says. We love our families, children, husbands, and at the same time we want to pursue our professional ambitions. When you become a mom, you're a mom 24/7., whether you're writing, teaching, cleaning, partying. And it's the same when it comes to your work time, when sitting in the office (I think it doesn't have to be a creative job), you keep on thinking that your baby's having a fancy-dress party and that he was complaing on a sore throat this morning...
I don't know if it's good that we cannot focus on one role at a time or bad. I'm not here to judge. I know I can't. I live in the splits (I like the metaphor) and I guess I like it. I got used to the fact I'm not alone anymore (no no, not got used to I decided on that deliberately!) and just trying not to get split (you know, in the splits) and that's it. Life passes, and me even though I'm a mom (I love my kids more than life) I won't stop dreaming. I will never stop dreaming.

Comments

  1. Nie żałujesz czasami wyboru takiej drogi życiowej? Słowa "Pogodziłam się z tym" nasunęły mi takie pytanie.

    ReplyDelete

Post a Comment