Our trip to Athens


Przy stacji metra Monastiraki

By the Monastiraki station



Uliczki prowadzące na Akropol

Streets leading to the Acropolis



Tradycyjne greckie "bamboszki" (kupiłam takie maleńkie Majce, będzie miała na pamiątkę)

Traditional greek slippers (I bought a pair of these for Maja, she's gonna have a souvenir)



Widok na miasto (nadal w drodze na szczyt)

View of the city (still on the track)


U podnoża

By the entrance


Prawie na samym szczycie (w tyle oraz na zdjęciu poniżej Teatr Dionizosa)

Almost on the top (behind and in the pic below the Theater of Dionysus)




Rodzinna fotka przy wejściu tzw. Propylejach (mistrz drugiego planu pan w zielonej koszulce ;)

Family picture by the Propylaea (the guy wearing a green t-shirt stealing our thunder ;)



Partenon / Parthenon


Erechtejon / Erechtheion

Nasza wycieczka do Aten to była prawdziwa wyprawa! Wybraliśmy się tam autobusem podmiejskim (mieszkaliśmy w niewielkiej miejscowości niedaleko Aten). Odradzono nam wynajęcie samochodu, choćby ze względu na korki i problemy z parkowaniem w mieście i rzeczywiście autobus okazał się optymalnym rozwiązaniem. Po dotarciu do miasta musieliśmy przejechać metrem dwie stacje, by znaleźć się u podnóża Akropolu (stacja Monastiraki). Akropol to był nasz jedyny cel w Atenach, z dziećmi to i tak był wyczyn. Oczywiście, gdybyśmy mieli jeszcze siły, w grę wchodziło zwiedzanie zabytkowych dzielnic miasta, no ale koniec końców zabrakło nam sił. No więc wracając do tego metra... spotkał nas tam niemiły incydent, Markowi ukradziono z kieszeni telefon. Naprawdę trzeba uważać na kieszonkowców (nawet wiem dokładnie jak wyglądali!). Z dwojga złego, lepiej telefon niż portfel, ale i tak morale nam troszkę spadło ;) Ale cóż było robić, stwierdziliśmy, że nie ma co rozpaczać, tylko korzystać z pięknego dnia.
Wyruszyliśmy w drogę, widok był niesamowity, ale troszkę nie wierzyłam, że uda nam się wejść na sam szczyt (z dołu wydaje się to bardzo wysoko!). Przypominam, że mieliśmy z sobą wózek, dlatego wybraliśmy trasę na Akropol bez schodów, miejscami łagodną, miejscami stromą. Po drodze mijaliśmy małe urokliwe knajpki, piękne domy (rudery też ;), sporo cienia (nasze wybawienie!), ale przede wszystkim piękne widoki na Ateny.
Po dotarciu do wejścia na sam szczyt okazało się, że po pierwsze kolejka jest OGROMNA, potem okazało się, że poruszała się dość szybko, więc nie należy się zrażać. Dzieci bezpłatnie, dorośli 20 euro, sporo, ale myślę, że warto. Po drugie, musieliśmy zostawić wózek na dole (jest tam specjalna wózkarnia, gdzie można zostawić to, czego nie można zabrać na górę). Dobrze, że mieliśmy ze sobą nosidełko dla Majki, która nota bene świetnie się w nim czuła :)
Muszę powiedzieć, że samo wejście od bramy na samą górę było już dość szybkie, choć Marek, który niósł Majkę i naszą torbę twierdzi zgoła inaczej ;) Widoki zapierały dech w piersiach, ilość ludzi też ;)
Fajnie jest mieć tam przewodnika, my chodziliśmy sami, ale i tak byliśmy zachwyceni. Poza tym cienia jak na lekarstwo, dlatego ważne jest dla dzieci nakrycie głowy i woda!!
Obecnie trwają prace nad odbudowaniem świątyń, dlatego znajdują się tam dźwigi. Pomimo tego, Akropol zachwyca. Polecam, nawet z dziećmi ;)
Podróżowanie z dziećmi jest męczące, nie ma co ściemniać. Gdy wróciliśmy do hotelu, byliśmy wykończeni (bardziej niż one!), ale jednocześnie bardzo szczęśliwi, że udało nam się zobaczyć i zdobyć Akropol. Kierując się zasadą "podróże kształcą" oraz "czym skorupka za młodu...", czuliśmy, że to właśnie trzeba było zrobić :)

Our trip to Athens was quite a challenge! We got there by a local bus (we stayed in a small town near Athens). We were advised not to rent a car due to heavy traffic and problems with parking the car in the center. The bus turned out to have been the best option. Having arrived there we had to take the subway (two stations) to get to the foot of the Acropolis (Monastiraki station). Acropolis was our main aim in Athens, with the kids it was quite a challenge anyway. We thought we might have some energy to sightsee the old part of the city after the Acropolis thing, but we didn't. So on the subway... Marek got his phone stolen. You should be very cautious on the subway, there are so many pickpockets (I exactly remember how these two looked like!). Better phone than for example the wallet, but our morale went through the floor for a moment ;) Nevertheless, we decided not to grieve too much and enjoy this beautiful day in the city. 
We started the climbing, the view was amazing. I must say I didn't believe we were gonna make it (it looked really huge from were we started). Remember we had our stroller so we chose the route without stairs, sometimes gradual, sometimes steep. We went by small picturesque cafes and restaurants, beatiful old buildings (hellholes too ;), a lot of shade (our lifesaver!), but most of all beautiful views of Athens. When we got to the entrance to the Acropolis the line was HUGE, but it was moving quite fast (so don't get discouraged). Kids for free, adults 20 euros. We had to leave our stroller there (it's forbidden to take strollers up the hill - there's a special place where you can leave the things you cannot take up). It's good we had our carrier for Maja, who by the way loved it :)
I must say the very last part of the climbing wasn't that hard, though Marek who was carrying Maja thinks quite the opposite ;) The views were breathtaking, the crowds too ;) It's good to have a guide there, we didn't but liked it anyway. There's very little shaddow so a hat and water for the kidds are a must-have!!
Currently there are some cranes there as they're trying to rebuilt the temples. Despite that, it's jaw-dropping. Even with the kidds on board ;)
Traveling with kidds is exhausting, there's no doubt. When we got to the hotel, we were more tired than them(!), but at the same time so happy we made it. Keeping in mind that "traveling educates" and "what youth is used to, age remembers" we felt it was something we had to do :)

Comments